Herb Stowarzyszenie Wychowanków Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Asnyka w Kaliszu Józef Jaworowicz
"Moje wspomnienia asnykowskie"
Cienka żółta linia

 Józef Jaworowicz. Matura w "Asnyku" 1955 r.   Mistrzostwo Polski Juniorów w boksie 1955, ukończył Wydział Elektryczny Politechniki Poznańskiej, żona Anna.
Obwoluta "Moich wspomnień asnykowskich" Józefa Jaworowicza
Obwoluta publikacji:

Siedzą od lewej: Pani higienistka, prof. prof. Jan Rudnicki, Janina Chwilczyńska, Marian Stawicki, Wojciech Węgrzyn, Janina Wojciechowska, Jan Męczyński, Kazimierz Czyżewski.
Stoją od lewej: prof. Jan Sudolski, pan Florkowski, prof. prof. Eleganczyk, Zygmunt Paszkiewicz, N. N., Kazimierz Paszyn, Henryk Baszczyński, Franciszek Zaręba, Krystyna Tustanowska, pani Florkowska z córką, Wanda Gorgoniowa, ks. Stanisław Antczak, N. N., N. N., prof. Helena Sępichowska, pan Adamiak.

Moje wspomnienia napisałem dla kolegów na XIV Zjazd Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. Adama Asnyka, aby przypomnieli sobie tamte dni i tamte postacie.

Autor

Jest takie miasto nad Prosną,
Tak
stare jak żadne inne,
Tu miłość budziła wiosną
Moje marzenia dziecinne.

Jest taka szkoła w tym mieście,
Imieniem Asnyka zwana.
Chłopcy jak rodzynki w cieście
Krążą wśród dziewcząt od rana.

Wtedy męską była szkoła,
Tym milsze o niej wspomnienia.
Pamięć kolegów nas woła
Przez siedemset lat istnienia.

Czternasty już Zjazd w tym roku.
Chętnie do szkoły wracają.
Różne czasy z łezką w oku
W zadumie też wspominają.

Był okres wielce ponury,
UB-ecy w szkole chodzili,
Czas Stalina dyktatury,
Zdradę ludu tu węszyli.

Historii naszej uczono
Z rosyjskiego Jefimowa
Do polskiego wyznaczono
Książkę Kazankina nową

Krwią też pisane gryzmoły
Na murach, piwnice kryły,
Z czasów gdy mury tej szkoły,
Za zbrodniczą kaźń służyły.

Oprawcy w różnych mundurach,
Różnym systemom służyli.
Ofiary, ci co "na murach"
Zawsze Polakami byli.

Młodość niby wiejskie ziele
Zazieleni wokół wszystko.
Tu starań nie trzeba wiele,
Niemiłe zapomni szybko.

Była w mieście taka szkołą,
Biegło się do niej z radością,
Pedagodzy tego grona
Prowadzili nas z godnością.

Wychowawcy tam poznani,
Czasem groźni, czasem mili,
Oni zawsze byli z nami,
Sumieniami nam rządzili.

Szacunek, powagę Fiali,
Uznawali wszyscy wokół.
Dziwnym jest, że się Go bali,
Była w nim dobroć i spokój.

"Fizikę" Jeziusek zadał.
Hucuł po świecie prowadził.
Franek matmę nam wykładał.
Dobry Lape wszystko ładził.

Ksiądz Antczak, z grubej postaci,
Podobny do bernardyna,
Mimo, że żył w celibacie,
Każdego kochał jak syna.

Krysia, ucząc niemieckiego,
"Popular'e" wszystkich biła,
Przy głodzie świata wielkiego,
Cicerone naszą była.

Hucuł - w szkole imię modne,
Robił często groźne miny:
"U...uczeń się zdziwi?
Cie skrobne!" Nie szukało się w nim winy.

Lape'go serce - jak nasze -
Było po prostu na dłoni.
Nauczył nas kochać wiersze,
Także wystrzegać złych toni.

Jasia, malarzy natchnienie.
"Czytał? Nie czytał? Przeczytał?"
Fizik, by skraść jej spojrzenie,
Różnych sposobów się chwytał.

Franek... gdy wchodził do klasy,
Muchę słychać było w sali,
Trzęsły się uczniom "kulasy",
Zaręby wszyscy się bali.

"Są tacy!!! ... którzy się uczą!"
Mawiał, patrząc groźnie z góry,
"Są i tacy!!! ... co się włóczą!"
I już "taki" wiedział który.

Ameba w szkole uczyła
Biologii i zoologii.
Spokojną kobietą była,
Bez cienia złośliwych fobii.

Kornaga, ten z poruczników,
Który "Chlopcze, glupcze..." mawiał,
Wspomnień kochanych bez liku...
"Sprawy wojskowe" wykładał.

Ten Sitarek "Pickiem" zwany,
Kolegą był poza szkołą,
Gimnastykiem był kochanym.
Kieszeń często miewał gołą.

Brandzel chemią się tu trudził,
Koledzy jednak mniej chcieli,
Chemią więc nas wszystkich nudził.
Zawsze byliśmy weseli.

Sępichowska, radość drzemie,
Czarnul
ką niewielką była,
"Szagaj asnykowskoje plemie!"
Rosyjskiego nas uczyła.

"Szan. Pan" - "Pictus" postać urocza,
Gryząc wąsy, krzywi minę,
Takie w pamięci przezrocza,
Nie zmieniają się na krzynę.

Czas płynie nie pchany wiosłem,
Klepsydra czasu nie zatnie,
Wielu wychowawców niosłem,
Na spacery ich ostatnie.

Świat ten zmienił się bajecznie,
Zmienili się wszyscy ludzie,
Miłość do szkoły trwa wiecznie,
Tolerancja dana w budzie.

Andrzej dawno już nie żyje,
Poszedł każdy w inną stronę,
Wielu w domu z nudów wyje,
Wszystkie głowy umączone.

Wspomnienia przyjaźni z tych lat,
Nie zawsze z cenzurą w zgodzie,
Każdy przyjaciel był jak brat,
O wiadomym rodowodzie.

Wyryte w pamięci mojej
Imię: Janka, Julka, Włodka,
Także: Zyzio, Mirek, Andrzej,
Najbliższa sercu gromadka.

Wspólnych z nimi przeżyć, doznań
Starczyłoby na tomisko,
Tyle razem zabaw, wyznań
Byliśmy przecież tak blisko...

Najpiękniejszych dziewcząt wiele...
.............................................................
Nie... Pisać o nich nie będę,
Wspomnienia pamięć wciąż miele,
Prawdziwych nie wydobędę.

Zostańmy przy swoich każdy.
Bo Pan Bóg jest sprawiedliwy.
Tyle jest przecież wspomnień,
Ilu zostało nas żywych.


Autor "Wspomnień..." Józef Jaworowicz, 
w maju 1999 r.

Praca wydana z okazji XIV Zjazdu Wychowanków
Gimnazjum i Liceum im. Adama Asnyka
ISBN 83-908430-3-X

Bokserzy.jpg (57875 bytes)
Cetniewo 1954 r. Obóz bokserski przed mistrzostwami Polski, autor siedzi między Feliksem Sztammem a Zygmuntem Chychłą.
Koledz~1.jpg (59368 bytes)
U góry: Andrzej Olszewski, od lewej: Zyzio Rotzal, Janek Jesyp, Julek Romocki
Koza.jpg (51457 bytes)
Dawny odwach miejski tzw. "Koza", dziś ruchliwe skrzyżowanie - i komu to przeszkadzało?
Mecz.jpg (70127 bytes)
Na boisku - na pierwszym planie autor wspomnień.
Naoboz~1.jpg (54040 bytes)
Rok 1953. Klasa lX na wakacyjnym obozie Służby Polsce w PGR Krąpiel w d. powiecie stargardzkim.
Palmia~1.jpg (78615 bytes)
Oranżeria w Parku Miejskim - i komu to przeszkadzało?

Przeds~1.jpg (61727 bytes)

Rok 1951. Stoją od lewej : Józef Jaworowicz, Staszek Zakrzewski, Bogdan Łabeński, Mirek Nowak, Józef Dymerek, Janek Hieronimczak, Andrzej Mroczkowski, Julek Pasik.
Straż.jpg (40728 bytes)
Budynek dawnej Straży Miejskiej - i komu to przeszkadzało?
Kalsam~1.jpg (54478 bytes)
Klasa maturalna 1953.
S
iedzą od lewej:
Jurek Łodoszyński, Zbyszek Dąbkowski, Edek Wende, prof. Zbigniew Ulatowski - "Pictus", Bogdan Szpak, Romek Strójwąs, Janusz Bąk, Sylwek Papierski.
Stoją od lewej: Józek Wróbel, Hipek Raubo, Janek Walter, Zbyszek Pszczoła, Janek Antczak, Wojtek Ciszewski, Jure Spirydowicz, Zbyszek Malinowski, Mietek Jarecki, Andrzej Winnicki, Stefan Radziejewski, Andrzej Kolanowski, Irek Bublicki, Józek Osicki, Andrzej Gołębiowski, Zbyszek Zawadzki, Janusz Boratyński, Stasiu Skurtys, Stefan Walczyński, Tomek Sobusiak, Zbyszek Szurczak, Romek Poskrob, Włodek Pytasz, Janek Herman.
Nauczy~1.jpg (53246 bytes)
Grono profesorskie: od lewej: por. Marcin Kornaga - "Marcin, porucznik", prof. prof. Helena Sępichowska - "Jelena", Jan Męczyński, Janina Wojciechowska - "Ameba", Eleonora Gniatczyńska, dyrektor Antoni Fiala - "Dyro", Henryk Baszczyński - "Kot w butach", Janina Chwilczyńska - "Jasia", Franciszek Zaręba - "Franek", Krystyna Tustanowska - "Krysia", Wanda Gorgoniowa - "Siekiera", Dominik Lape - "Dominik", Jan Sudolski - "Gajor".
Roczni~1.jpg (53759 bytes)
Klasy maturalne z profesorami z roku 1955.

Cienka żółta linia

Opłatek Asnykowców

Od Wigilii Boże Dziecię,
Jak nam wiara nakazuje,
Jest w stajence na tym świecie,
Wciąż od nowa nam króluje.

Oprócz tych Zjazdowych spotkań,
Najmilsze są opłatkowe.
Tyle wzruszeń, oczekiwań,
W nowym roku wszystko nowe.

Te noworoczne spotkania,
Poświęcono nie przypadkiem,
Misterii życzeń składania
I łamania się opłatkiem.

Asnykowska brać się zbiera,
Chcą, to widać znów weselić.
Radość, pierś im dziś rozpiera,
Będę się opłatkiem dzielić,

Podzieli się każdy z każdym,
Symbolicznym chlebem białym,
Pamiętając jakim ważnym,
Jest on dla nas i kochanym.

Dla wszystkich na świecie całym,
Co do szkoły tej chodzili,
Strofy te prezentem małym,
Abyśmy szczęśliwi byli.

Cienka żółta linia

Modlitwa św. Tomasza z Akwinu (1125-1174 r.) (znajduje się przy Jego grobie w Tuluzie).

 Panie, Ty wiesz lepiej aniżeli ja sam, że się starzeję i pewnego dnia będę stary.

Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.

Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.

Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym; czynnym, lecz nie narzucającym się.

Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie także posiadam, ale Ty wiesz PANIE, że chciałbym zachować paru przyjaciół do końca życia.

Wyzwól mój umysł od niekończącego się brnięcia w szczegóły i daj mi skrzydła bym w lot przechodził do rzeczy.

Zamknij mi usta w przedmiocie mych niedomagań i cierpień w miarę jak ich przybywa, a chęć wyliczania ich staje się z upływem lat coraz słodsza.

Nie proszę o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach, ale daj mi cierpliwość wysłuchiwania ich.

Nie śmię Cię prosić o lepszą pamięć, ale proszę Cię o większą pokorę i mniej zachwianą pewność, gdy moje wspomnienia wydają się sprzeczne z cudzymi.

Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasem mogę się mylić.

Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać.

Nie chcę być święty, ale zgryźliwi starcy to jeden ze szczytów osiągnięć szatana.

Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach, a w ludziach – niespodziewanych zalet. Daj mi Panie łaskę mówienia im o tym.

Cienka żółta linia

Wisława Szymborska?

 Jak ja się czuję

Kiedy ktoś zapyta, jak ja się czuję
grzecznie mu odpowiadam, że dobrze, „dziękuję”
To, że mam artretyzm, to jeszcze nie wszystko
astma, serce mi dokucza i mówię z zadyszką,
puls słaby, krew moja w cholesterol bogata...
lecz dobrze się czuję jak na moje lata.
Bez laseczki teraz chodzić już nie mogę
choć zawsze wybieram najłatwiejszą drogę.
W nocy przez bezsenność bardzo się morduję,
ale przyjdzie ranek... znów dobrze się czuję.
Mam zawroty głowy, pamięć „figle” płata,
lecz dobrze się czuję jak na moje lata.
Z wierszyka mojego ten sens się wywodzi,
ze kiedy starość i niemoc przychodzi,
to lepiej zgodzić się ze strzykaniem kości
i nie opowiadać o swojej starości.
Zaciskając zęby z tym losem się pogódź
i wszystkich wokoło chorobami nie nudź!
Powiadają: „starość okresem jest złotym”,
kiedy spać się kładę zawsze myślę o tym...
„Uszy” mam w pudełku, zęby w wodzie studzę,
„oczy” na stoliku, zanim się obudzę...
Jeszcze przed zaśnięciem, ta myśl mnie nurtuje
„czy to wszystkie części, które się wyjmuje”?
za czasów młodości (mówię bez przesady)
łatwe były biegi, skłony i przysiady.
W średnim wieku jeszcze tyle sił zostało,
żeby bez zmęczenia przetańczyć noc całą...
A teraz na starość czasy się zmieniły,
spacerkiem do sklepu, z powrotem bez siły.
Dobra rada dla tych, którzy się starzeją:
niech zacisną zęby i z życia się śmieją,
Kiedy wstaną rano, „części” pozbierają
niech rubrykę zgonów w prasie przeczytają.
Jeśli ich nazwiska tam nie figurują
to znaczy że są zdrowi i dobrze się czują.

   Cienka żółta linia