Herb Stowarzyszenie Wychowanków Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Asnyka w Kaliszu Zbigniew Białek
(1941-2014)
Cienka żółta linia

Zbigniew Białek

Bez niego Kalisz byłby smutny, szary, Asnyk płakałby, patrząc na wierzby i akacje – powiedziałem o Zbyszku w poświęconej mu fraszce, napisanej w klubie Pod Muzami podczas jednego z czwartkowych spotkań członków Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. Adama Asnyka (maturę Białek zdał w 1961 roku). Żartobliwe nawiązałem w niej do charakterystycznej cechy osobowości, tego znanego wszystkim kaliszanina („barwna postać”), który był nauczycielem w Technikum Samochodowym i długoletnim dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 1 i który w czterech kolejnych samorządowych wyborach zdobywał mandat radnego, dwukrotnie pełniąc funkcję wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej, był również wiceprezydentem Kalisza, zaś przez ponad dwadzieścia lat (1975-1998) prezesował wojewódzkiej organizacji Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, a ostatnio był też przez jakiś czas wiceprezesem Klubu Piłkarskiego Calisia.

Od dzieciństwa ten ambitny chłopak z biednej rodziny szukał dla siebie „widocznych” miejsc i efektownych form aktywności. Zapisany przez wujka, działacza Prosny, Waldemara Nezwala, do sekcji tenisa, zaczął tę sportową przygodę od odbijania piłeczki „packą”, czyli wystruganą z deski rakietą, a swoje tenisówki („pepegi”) doprowadzał do bieli za pomocą szkolnej kredy. W liceum był recytatorem i przewodniczącym młodzieżowej organizacji, a w Studium Nauczycielskim, gdzie zaliczył kierunek wychowania plastycznego (później zaocznie ukończył pedagogikę na UAM), założył zespół muzyczny i grał na perkusji. Należał do współtwórców sławnego kaliskiego Młodego Bluesa, zaś w dojrzałym już wieku zasłynął w naszym asnykowskim kręgu jako świetny wykonawca piosenek „Wakacje z blondynką”, „Białe święta”, „Już nie zapomnisz mnie”, a przede wszystkim zaczerpniętego z repertuaru Franka Sinatry przeboju „My Way”, do którego wpisał własne treści z dumnym wyznaniem: „Żyłem, jak chciałem!”

Będąc lubiany za towarzyskie walory, za szeroki gest i umiejętność zyskiwania sobie popularności, gorzko płacił nieraz za swoje „publiczne” i osobiste błędy, które posłużyły niegdyś jednemu z lokalnych tygodników za pożywkę do serii bezpardonowych wobec niego artykułów. Przebolał je z pokorą i po czasie dał owym kaliskim siedmiodniowym skandalistom „rozgrzeszenie”, okazując im, że on nie jest pamiętliwy.    

W swoich ostatnich, już „poza Ratuszem”, trudnych, znaczonych fizycznym cierpieniem latach znajdował oparcie w swojej miłości od szkolnych, licealnych lat, wiernej jak Penelopa żonie, zasłużonej nauczycielce, Bożenie oraz w dającym mu powody do ojcowskiej satysfakcji uzdolnionym plastycznie i muzycznie synu Bartku, natomiast radość i dumę przynosiło mu obcowanie z ukochanym wnuczkiem Adasiem.

 Trzy lata temu pod dyktando Zbyszka, mojego kolegi ze szkolnej ławy, zacząłem pisać wspomnieniową książkę „Chłopak z Podgórza”, lecz wkrótce jego opowieść zaczęła się rwać i wyciszać, gdyż coraz boleśniej odczuwał marginalizowanie jego osoby, a on wciąż chciał być aktywny i dążył do powrotu w krąg samorządowej władzy z lewicowego nadania, bo – jak wszem i wobec nie tylko w wyborczy czas obwieszczał – serce miał zawsze po lewej stronie. Ale coraz częściej na głos przytaczał słowa ze swojej „autobiograficznej” piosenki: „Nadchodzi kres moich dni, zaczyna się akt ostatni”. I jakże niespodziewanie akt ten zakończył się 20 listopada po ciężkiej mózgowej operacji, której został poddany, przebywając wraz z żoną w kołobrzeskim sanatorium.                           

Tłumna obecność asnykowców, przyjaciół, kolegów, jego niegdysiejszych uczniów, współpracowników oraz oficjalnych przedstawicieli „całego Kalisza” na żałobnym nabożeństwie w kościele św. św. Piotra i Pawła na Dobrzecu, a także na uroczystości pogrzebowej na kaliskim cmentarzu komunalnym była świadectwem tego, że Zbigniew Białek zostawił po sobie nieobojętny ślad oraz pamięć, która, być może, przeżyje go o więcej lat, niż on żył pośród nas.

 

 ZBIGNIEW KOŚCIELAK

   Cienka żółta linia