Wychowankowie Gimnazjum i
Liceum im. Adama Asnyka w Kaliszu – jak co roku – uroczyście uczcili
kolejną (już 173.) rocznicę urodzin wielkiego patrona szkoły, z
którą nadal czują się mocno związani. Zgodnie z tradycją uroczystość
rozpoczęła się od mszy świętej w intencji wychowanków, nauczycieli i
uczniów w katedrze św. Mikołaja, w której uczestniczyli
reprezentanci różnych pokoleń. Stamtąd pod szkolnym sztandarem
przemaszerowano do gmachu szkoły, gdzie odbyła się nieco inna
ceremonia, której głównym bohaterem był Jan Winczakiewicz.
Poeta, prozaik, dramaturg, a także utalentowany malarz;
przedwojenny absolwent kaliskiego „Asnyka”, po wojnie działający na
emigracji we Francji – miał w swym bogatym życiorysie także piękne
bojowe karty. We wrześniu 1939 roku, świeżo przeszkolony w
podchorążówce w podkaliskim Szczypiornie, trafił do polskiej armii,
a potem do obozu jenieckiego w Oberlanger. Stamtąd uciekł do
Francji. Dalej przedzierał się – poprzez Szwajcarię, Hiszpanię i
Gibraltar – aż do Londynu. Przydzielony do I Dywizji Pancernej gen.
Maczka, bohatersko walczył wraz nią w Holandii. Za udział w bitwie
po Falaise został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari i Krzyżem
Walecznych.
Przez długie lata pan Jan niechętnie wracał do wojennych wspomnień,
choć ich echa odzywały się raz po raz w jego poezji. Dopiero w
jesieni życia opisał swoje tułacze losy – w lekko żartobliwej formie
– w książce „Wojenko, wojenko...” (wyd. 1998). A kiedy już zaczął
się zbliżać do 90. roku życia, postanowił podarować swoje wojskowe
odznaczenia kaliskiej szkole. Przesłał je na ręce Adama Borowiaka,
prezesa Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. Adama
Asnyka w Kaliszu, a ten oficjalnie przekazał je szkole. Umieszczone
w specjalnej gablocie wraz z fotografią darczyńcy i jego biografią,
zostały wyeksponowane na ścianie w szkolnym holu.
Podczas uroczystości, która odbyła się w ostatnią niedzielę, prezes
przypomniał też rozliczne zasługi Jana Winczakiewicza, którego
kaliszanie obdarowali tytułem „Honorowego Obywatela Miasta Kalisza”.
A za niezwykły dar, który na pewno będzie cenną pomocą w nauce
historii, podziękowała dyrektor I LO, Elżbieta Karpisiewicz. Wojenne
klimaty, rozterki i tragedie przybliżyła natomiast jedna z wojennych
ballad Winczakiewicza „Jak to na wojence ładnie”, którą
zaprezentowała aktorka kaliskiego teatru, Mirosława Sapa.
Z uwagi na spore rozmiary i zamkniętą konstrukcję tego wiersza,
zacytować go tu nie sposób. Warto jednak przypomnieć – z innej
beczki – mało znaną, a także przywołaną podczas spotkania, dość
przewrotną fraszkę tegoż autora „Józefina i Zofia”. Wierszyk dotyczy
kaliskiej alei Wolności, która przez ponad sto lat nosiła imię
Józefiny, pierwszej żony Napoleona. (I chyba nieźle wpisuje się w
dyskusje o rewitalizacji kaliskiej starówki?)
Choć jej umysł i
serce nic nie były warte,
za nadobną Kreolką
szalał Bonaparte.
Swoją główną ulicę
składając jej w darze,
Okazał się i Kalisz
wielkim kobieciarzem.
Zgodnie z ową
tradycją i za ojców wzorem
Nazwijcie stary
rynek placem Zofii Loren.
Sędziwego darczyńcy, który obecnie rezyduje w Blois nad Loarą,
niestety (z uwagi na stan zdrowia) na uroczystości nie było. Ale
były jego słowa, przeżycia, emocje, a nawet jego humor... A koledzy
„asnykowcy”, którzy tradycyjne sfotografowali się pod pomnikiem
Asnyka, na pewno złożą mu pełną relację z tego wydarzenia.
Bożena Szal-Truszkowska, 7 DNI
KALISZA, 14.09.2011