Zbigniew Kościelak
Cienka żółta linia

 

Zbigniew Kościelak

Zbigniew Kościelak ur. 6 kwietnia 1942 roku w Russowie, jest dziennikarzem, publicystą, komentatorem sportowym, działaczem kulturalnym, literatem i poetą, autorem scenariuszy (m.in. „Baśnie świętojańskie” – Baśń o sierotce Marysi i wiedźmie Głuszycy, Ognisty kwiat Andromedy, Słowiańskie lato) oraz okolicznościowych utworów, także fraszek i tekstów piosenek (m.in. „Bursztynowy Kalisz” oraz „Tour de Kalisz”). 

Jest absolwentem Liceum im. Adama Asnyka w Kaliszu. Ukończył studia polonistyczne z językoznawczą specjalizacją na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, po których przez osiem lat był lektorem języka polskiego dla cudzoziemców, zajmował się również pracą naukowo-dydaktyczną.

W 1973 roku został dziennikarzem „Głosu Wielkopolskiego”, później był publicystą „Gazety Poznańskiej”, a od 1982 roku, po powrocie w rodzinne strony, pełnił funkcję sekretarza redakcji tygodnika „Ziemia Kaliska”. W latach 1989-1992 był publicystą i kierownikiem mającego wówczas swą siedzibę w Kaliszu  oddziału „Chłopskiej Drogi”.

W dziennikarskim życiorysie ma współpracę z wieloma lokalnymi oraz ogólnopolskimi pismami i gazetami, m.in. „Wprost”, „Sport”, „Trybuna”, „Gazeta Wyborcza”, „Południowa Wielkopolska”, „Kaliski Przegląd”, „Kalisia”, „Życie Kalisza”. Był założycielem i redaktorem naczelnym ukazującego się w latach 1990-1991 oraz 1996-1997 tygodnika „Kurier Sportowy Kaliskiego”, także autorem audycji w lokalnym Radiu Centrum oraz komentatorem sportowym lokalnej telewizji kablowej Tele Cal i Gosat. Współpracował też z kępińskim radiem SUD. W latach 1994-2002, w Biurze Prasowym Urzędu Miejskiego w Kaliszu pełnił funkcje rzecznika prasowego prezydenta oraz rzecznika Rady Miejskiej.

Swoje polonistyczno-językoznawcze pasje ujawnił w licznych, zamieszczanych w prasie felietonach (cykle: „Słowo na sportowo”, „Od słowa do słowa”, „Słówka”), które ukazały się w książce „Mów, niech Cię zobaczę” (2003). Wcześniej, w 1997 roku, Stowarzyszenie Asnykowców wydało jego poetycki tomik „Obietnica niespełnienia” – wiersze w lirycznej przestrzeni.

W swej pisarskiej pracy dąży do utrwalania i poszerzania wiedzy o społecznym i kulturalnym krajobrazie Kalisza, o życiu oraz dorobku zasłużonych kaliszan. Jest współautorem książek „Ciężka piłka” (z dziejów Kaliskiego Klubu Sportowego w latach 1992-2002) oraz „Kaliski pielgrzym. 15 000 kilometrów do Nieba” (opowieść o Józefie Walczyńskim).

 Latem 2005 roku oraz w kwietniu 2006 roku ukazały się jego dwie  autorskie pozycje: „Ogniska wspomnień” (z  dziejów kaliskiego harcerstwa w latach 1956-2004) oraz „Panorama z bursztynu. Słoworyty z biografią Władysława Kościelniaka” - barwna opowieść o życiu i twórczości zasłużonego artysty i zarazem dokumentalisty kaliskich dziejów, zaś w 2007 roku „Sport to fraszka” z fraszkowymi portrecikami ludzi sportu z „Ziemi Kaliskiej” i „Chodź no tu, piłkarzu” (opowieść o Józefie Goli).

W 2012 roku wydał dwie pierwsze  książki z wymyślonej przez niego i skutecznie realizowanej serii z cyklu Kaliska Biblioteka Sportowa – napisaną wespół z Dariuszem Dymalskim książkę „Piłkarska Calisia. 75 lat – 1937-2012” oraz „Kaliscy bokserzy. 80 lat – 1932-2012”. Kolejne pozycje to: „Kaliskie siatkarki” (2013), „Kaliscy biegacze” (2015) i „Kaliscy kolarze” (2016).

W 2014 roku ukazała się jego książka zatytułowana „Nakarmię, ilu się tylko da” – opowieść o Grzegorzu Chwiałkowskim i jego Banku Chleba (1994-2014), zaś w roku 2017 „Jak Jerzy Stempin rozsławił Jankowy” (opowieść na jubileusz 75. urodzin), natomiast w roku 2018 „Królowanie piłki w Jankowach”, „Piłkarska Prosna” i „Nasza gmina Żelazków w stulecie odzyskania niepodległości Ojczyzny”.

 

  


  

Jednym z wydawnictw, przygotowanych specjalnie z okazji Jubileuszowego XV Zjazdu Asnykowców, jest książka Zbigniewa Kościelaka pt. Mów, niech cię zobaczę (w graficznym opracowaniu Krzysztofa Oleksiaka, ilustrowana rysunkami syna autora, Marcina), która – opatrzona podtytułem "Na poletkach współczesnej polszczyzny" – zawiera trzy cykle felietonów: Od słowa do słowa, Słowo na sportowo i Słówka. Prezentujemy "zajawkę" tej interesującej pozycji.

Baby, nie generał!

W "Nocach i dniach" Marii Dąbrowskiej, w gubernianym mieście Kalińcu (a to Kalisz właśnie!) pojawia się Dziadowe Przedmieście, które – jak łatwo się domyślić z ówczesnej i dzisiejszej topografii miasta – jest powieściową nazwą znanego wszystkim kaliszanom placu Kilińskiego. Nie przypadkiem znalazła się tutaj ta "dziadowa" nazwa, skoro w sąsiedztwie tego placu od dawien dawna znajduje się ulica Babina. Pochodzenie tej "babskiej" nazwy jeszcze do niedawna było dla mieszkańców Kalisza oczywiste. Ostatnio jednak do jej etymologii wmieszano mężczyznę o nazwisku Babin i – zaczęły się nieporozumienia. Spróbujmy raz jeszcze je wyjaśnić.

Niegdyś przy tej właśnie, wiodącej od placu Kilińskiego do Wodnej, ulicy znajdował się przytułek dla babin–żebraczek, a zarazem miejski szpital. Widocznie bardzo się te babiny w krajobrazie miasta utrwaliły, skoro również miejski ściek–kanał obok tej Babinej ulicy powszechnie Babinką nazywano.

Od wojennych czasów zamiast śródmiejskiego kanału są przy Babinej planty. Tę zmianę spowodowali okupujący Kalisz Niemcy, którzy zasypali niehigieniczny ciek wodny – Babinkę, wrzucając miedzy innymi do niego, jak kamienie na szaniec, polskie książki. Świadectwem tego barbarzyńskiego aktu, a zarazem upamiętnieniem wojennych losów naszej kultury, jest jedyny tego rodzaju Pomnik Książki, który znajduje się na plantach "po Babince". Powstał on z inicjatywy i według projektu kaliskiego artysty Władysława Kościelniaka.

Znikła Babinka, ale nie zmieniła się ulica Babina, której nazwa należy do takiej kategorii rzeczowników, jak: dziecina, chłopina, ptaszyna, kruszyna. Mogłaby więc odmieniać się rzeczownikowo i wtedy mówiono by: mieszkam na Babinie, co byłoby oczywiste, gdyby nazwa Babina określała jakiś plac albo dzielnicę miasta, tymczasem chodzi tutaj o "zwyczajną", choć niezwyczajnie nazwaną ulicę. A ponieważ w takiej sytuacji pada pytanie: na jakiej mieszkasz ulicy?, to utrwaliła się przymiotnikowa forma odpowiedzi: na Babinej!

I tak właśnie prawdziwi i starsi kaliszanie rozumieją i odmieniają te nazwę: do Babinej, z Babinej, na Babinej, przy Babinej...

Gdy byłem jeszcze dzieckiem i biegałem po plantach przy mojej wówczas Babinej (mieszkałem w domu pod numerem 2, naprzeciw niegdysiejszego kaliskiego Dworca Autobusowego, znajdującego się przy ul, Nowotki, która i tak określaliśmy przywróconym jej dziś mianem: Parczewskiego), zupełnie naturalna wydawała mi się słyszana zewsząd nazwa: "Babinna". Brzmiała ona tak samo dobrze, jak np. "Dziecinna! Mówiliśmy więc, że mieszkamy "na Babinnej" i w ogóle jesteśmy dziećmi "z Babinnej"... Nigdy nie mieliśmy wątpliwości, że nazwa naszej ulicy wiąże się z jakąś babiną. O tych babinach słyszeliśmy od naszych babć i rodziców. Pisał o nich również w swoich balladach o Kaliszu Bogumił Kunicki.

Zamieszanie zaczęło się, kiedy ktoś ("umacniając" polsko–radziecką przyjaźń) kretyńsko wymyślił, ze ulica Babina zawdzięcza swoją nazwę... jakiemuś rosyjskiemu generałowi Babinowi. Bzdura! To baby, a nie żaden carski generał patronują kaliskiej ulicy Babinej... (z cyklu felietonów Od słowa do słowa)

Sportowe życie

Marek wrócił ze szkoły jak po nokaucie. Okazało się, ze złapał gola z matematyki (gdy profesor poprosił go do tablicy, oddał walkower), potem wypunktował go polonista. Gorycz porażki spotęgowało jeszcze to, że jego wielka wakacyjna miłość Ewa, pogrywając z nim bardzo nie fair, odstawiła go na spalone, kierując teraz swoją sympatię w stronę jakiegoś mizernego tenisisty...

W tym krótkim fragmencie możliwej, a nie napisanej jeszcze powieści z życia szkolnych sfer, uderzające jest nasycenie tekstu sportowym słownictwem. Powie ktoś, że to tylko cecha młodzieżowego żargonu, w którym popularne są takie łobuzerskie powiedzonka, jak: iść za ciosem, wykiwać kogoś, odegrać się na kimś, spuchnąć na finiszu, czy przetrenować się z nic–nie–robienia.

Takie obrazowe i emocjonalnie nacechowane wyrażenia oraz sportowe określenia i zwroty coraz częściej przenikają do ogólnego języka. Nieraz trzeba przecież zrewanżować się komuś za upominek lub przysługę, pomóc w pracy jakiemuś outsiderowi (autsajderowi), albo zastanowić się nad tym, jak wyjść z życiowego wirażu. Wiadomo, że choćbyśmy nie wiem jak się starali, to nie zawsze udaje się nam trafić w dziesiątkę.

Bokserskie terminy: unik i runda zawędrowały do języka dyplomacji. Mówi się np. o politycznym uniku, także o kolejnej rundzie rokowań, a świat raz po raz obiega jakaś nokautująca wiadomość. Naturalnym przejawem społecznego życia jest przekazywanie pałeczki młodym, bowiem trwa odwieczna sztafeta pokoleń. Przy starcie w nowoczesność liczy się utrzymanie wysokiego tempa, a gdy występują opóźnienia, trzeba je odrobić na finiszu.

Pospieszny jest rytm współczesnego życia. Trwa nieustanny wyścig z czasem. Niestety, nie zawsze jest to bieg po zdrowie...

(felieton z cyklu Słowo na sportowo)

Źródło: Asnykowiec 2003

   Cienka żółta linia