Stowarzyszenie "Asnykowców"  Po latach...  "Kilka uwag na koniec wieku" - Jan Mak
Jan Mak

"Kilka uwag na koniec wieku"

Cienka żółta linia

     Jan Mak, asnykowiec, absolwent 1955 roku, mgr inż. komunikacji i inż. budownictwa ogólnego. Współorganizator i uczestnik małego sabotażu antykomunistycznego na terenie szkoły p.n. „Mściciel”, która m.in. wykonała i rozrzuciła na boisku ulotki „wrogie Państwu Ludowemu” przed 1 maja 1954 r. (patrz Szkoła Kaliska s. 148).
     Pierwotnie autor zamierzał powyższy tekst odczytać w trakcie zjazdowego „Spotkania pokoleń”. Nie chcąc przedłużać uroczystości od powziętego zamiaru odstąpił, informując o tym już po zjeździe.
A.B.

Szanowni Państwo! Umiłowani i Drodzy Koleżanki i Koledzy Asnykowcy!
Drodzy Goście!

     Z szacunku do naszego Koleżeńskiego zgromadzenia tj. XIV Zjazdu Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. Adama Asnyka to wystąpienie przygotowałem.
Jeżeli będzie miało wady i niedoskonałości to z góry proszę o wyrozumiałość i koleżeńskie wybaczenie.
Tyle wstępu, a teraz do rzeczy, do tego z czym chcę się ze Zjazdem podzielić, z moimi spostrzeżeniami i przemyśleniami.
     Wiek XVIII możemy nazwać „wiekiem rozumu”, wiek XIX wiekiem „pary i elektryczności”, a wiek XX w którym dane jest nam żyć to wiek „energii atomowej i lotów kosmicznych”, ale czy tylko?
W obrazie tego historycznego okresu przeważa czerń grozy i czerwień okrutnej wytoczonej krwi.
Dokonując bilansu doświadczeń jakie wiek XX przyniósł ludzkości a zwłaszcza narodom Europy, należy moim zdaniem na pierwszym miejscu postawić ponurą lekcję totalitaryzmu. Czy totalitaryzm jest rzeczywiście osobliwością naszego XX stulecia? Na gruncie europejskim na pewno tak.
     Totalitaryzm nie spadł niczym grom z jasnego nieba na różne narody. Był on wytworem pewnej ciągłości i zarazem tą ciągłość odtwarzał. Historia jest procesem ciągłym. Jednakże w moim odczuciu dzieli się na etapy odpowiadające kalendarzowym miarom czasu.
Totalitaryzm to dyktatorski sposób sprawowania rządów w państwie przez jednostkę lub grupę ludzi zmierzającą do narzucenia swojej woli we wszystkich dziedzinach życia i całkowitego podporządkowania sobie społeczeństwa.
Totalitarni władcy uważają się za upoważnionych do decydowania o losach narodu, a wszystkie próby oporu zwalczają siłą, przy pomocy armii lub innych organizacji będących na ich usługach.
     Nieodłączną cechą rządów totalitarnych jest ciągłe dążenie do spotęgowania atmosfery zastraszenia całego społeczeństwa, sprawowania ścisłej kontroli nad całością życia obywateli, a także przygotowanie zbrojnych napaści na inne narody.
Totalitaryzm znalazł w pełni swoje ucieleśnienie w państwie Hitlera, Stalina, Pol-Pota, Kim-Ir-Sena i niestety w PRL-u.
     Po ponad pięćdziesięciu latach od wybuchu wojny pogłębia się nasza wspólna wiedza o otchłaniach nienawiści i barbarzyństwa, strachu i ludzkiej słabości do jakich może doprowadzić człowieka totalitaryzm!
Przez dziewięć lat, które upłynęły od przełomu 1989 r. rozwijał się problem oceny i rozliczenia PRL-owskiej przeszłości. Wszystkie parlamenty próbowały się z nim zmierzyć, żadnemu się to nie udało.
Ten pierwszy jeszcze kontraktowy czuł się związany umowami okrągłego stołu i obecnością rosyjskiej okupacyjnej Czerwonej Armii.
     Następny trwał krótko i był tak wewnętrznie skłócony, że trudno było ustalić wspólne stanowisko.
Parlament poprzedniej kadencji był natomiast zdominowany przez partie, które nie były zainteresowane w jakichkolwiek historycznych rozliczeniach.
Wreszcie temu sejmowi udało się doprowadzić do podjęcia uchwały, jak to ujęto, w sprawie potępienia totalitaryzmu komunistycznego. Uchwała nie rozwiązuje problemu oceny PRL-u. Lewica postkomunistyczna cały czas broni czegoś, czego obronić się nie da. To, że zbudowano ileś tam fabryk i domów, ileś tysięcy ukończyło szkoły i wyższe uczelnie, to za mało.
     To, że połowa Polaków spędziła pół życia w potępionym ustroju. Spędziła, no i co z tego?
Wielu ludzi przeżyło wiele lat na Syberii, każdy niósł swoją prawdę o tym pobycie. Czy z tego wynika, że zsyłek potępiać nie należy?
     To, że w skali kraju zamknąć w pewnej mierze, niezbyt szczęśliwego okresu w historii Polski nie można, nie wynika wcale, że historii n/Szkoły w okresie totalitaryzmu nie da się opracować i udokumentować.
Powyższy mój wywód zmierza do tego aby zaproponować tym, którzy tak pięknie opracowali dotychczasowe dwa tomy, opracowanie kolejnego tomu Szkoły Kaliskiej poświęconemu pogłębionej analizie zachowań, osiągnięć i karier naszych kolegów w dziele budownictwa socjalizmu na polskiej ziemi i tym, którzy w tym przeszkadzali.
     Do opracowania tego tomu zachęcam wszystkich, którzy mogą służyć prawdzie tamtego ponurego okresu. Prawdzie aż do bólu.
     Zależałoby mi na tym, by w tym archiwalnym opracowaniu znalazła się nie tylko pełna dokumentacja losów Asnykowców, ale wiedza o hańbie jednych, a tragedii drugich, stanowiąc przestrogę, zapobiegła powtarzaniu historii w jej najgorszym kształcie.
Liczę na to, że wreszcie zostanie udostępnione bardzo starannie i pracowicie gromadzone dla wiadomych celów archiwa PRL-owskich służb specjalnych. Znajomość tych materiałów ułatwi komplementarność opracowania.
Niemiecki historyk Leopold von Ranke napisał kiedyś: „zrozumienie teraźniejszości jest niemożliwe bez znajomości przeszłości”.
Jestem przekonany, że nie zniknie wśród Asnykowców zainteresowanie historią własnej szkoły, która jest cząstką historii naszego Narodu.
     Nie powinno nam grozić umysłowe lenistwo. Konsekwencją ewentualnego lenistwa będzie brak twórczej analizy przeszłości i bierne uczestnictwo w bieżących wydarzeniach. Czego nikomu nie życzę.
Dla tych co dobrze czuli się w totalitaryzmie będzie to znakomita okazja na dowód rozumu i odwagi, by uczciwie i z godnością prostowali swoje pomyłki.
     Drugą sprawą, którą ośmielam się proponować koleżeństwu to kwestia kolejnego Zjazdu.
Nie mam zamiaru zakłócać 5-letniego cyklu spotkań. Choć ten okres jest tak długi, że chciałoby się go skrócić. Z tej prostej przyczyny, że dobrych, koleżeńskich spotkań nigdy nie za dużo.
Wnoszę o Nadzwyczajny Zjazd w roku 2000-cznym. Dokonałby podsumowania minionego stulecia w życiu Szkoły i losów jego wychowanków oraz wskazał nam, naszej społeczności drogowskazy na człowieczeństwo w XXI wieku.
     Mam takie odczucie, że żyjemy w takim czasie, że oprawca prawi o człowieczeństwie, złodziej o świętym prawie własności, dziwka o zasadach moralnych, a autentyczny „psychol” przemawia z trybuny sejmowej. Jak brakuje nam właśnie kogoś lub działań, które by to rozpędzili i przywrócili nadzieje ... na moralność.
Wyrażam pogląd, że proponowany Nadzwyczajny Zjazd mógłby być krokiem w tym kierunku. Jest to ważne nie tylko dla nas, ale dla pokoleń, które po nas przyjdą.
W tym miejscu marzy mi się aby w czasie tego Zjazdu dokonać wmurowania kamienia węgielnego pod nowy gmach Liceum, który stworzyłby jego uczniom godne cywilizacji i XXI wieku warunki do nauki i rozwoju.
Istniejący historyczny budynek Szkoły w moim zamyśle spełniałby również ważne role dydaktyczno-wychowawcze w powiązaniu z nowymi obiektami.
Myślę, że w ten sposób udałoby się wygospodarować pomieszczenia dla szkolnego Muzeum oraz siedzibę do pracy i spotkań Stowarzyszenia.
Wyrażam nadzieję, że Kalisz już nie wojewódzki, ale który będzie zawsze naszym ukochanym miastem będzie dbał o swój rozwój.
     Trzecią i ostatnią kwestią którą przedstawiam to wniosek o ufundowanie tablicy pamiątkowej na murach Szkoły poświęconej tym co mieli odwagę na swój młodzieńczy sposób w małym sabotażu przeciwstawiać się w najciemniejszych latach po 1945 r. narzuconej nam obcej tyranii, stalinowskiego totalitaryzmowi, jedynie słusznej drodze.
Mam na myśli takie związki jak: Wolni Słowianie, Orzeł i inne.
     Jako jeden z tych, który dawał świadectwo mentalności niepokornych, którzy nie pozwolili skrępować swej wolności ani wyrzucić ducha niezłomnego, pragnę poprosić prowadzącego nasze dzisiejsze spotkanie, nieocenionego Adama Borowiaka o to abyśmy minutą ciszy przez powstanie uczcili tych kolegów, którzy podjęli nierówną walkę, byli katowani i mordowani, szykanowani i prześladowani, którym skutecznie władza nad ludem skracała skarb największy ... życie. Będę państwu wdzięczny jeżeli to uczynicie.
Cześć Ich pamięci.

Jan Mak

Cienka żółta linia  

Jan Mak, asnykowiec, absolwent 1955 roku, mgr inż. komunikacji i inż. budownictwa ogólnego. 
     Pierwotnie autor zamierzał powyższy tekst odczytać w trakcie Walnego Zebrania  Sprawozdawczo-Wyborczego w dniu 8 kwietnia br. Nie chcąc przedłużać uroczystości od powziętego zamiaru odstąpił, informując o tym już po zjeździe.
A. B.

Kochane Koleżanki, Szanowni Koledzy uczestniczący w dzisiejszym Walnym Zebraniu Sprawozdawczo - Wyborczym n/ Stowarzyszenia!

Pragnę podjąć w miarę krótko, ale w moim przekonaniu ważne wątki:

1. Myślę, że nie nowa to sprawa, ale jak dotychczas nie zorganizowana, bolesny temat socjalno-bytowy asnykowców. Chodzi tu o Komisję, Zespół czy komórkę pomocy koleżeńskiej. Nie o nazwę tu chodzi, ale praktyczną realizację idei samopomocowej, tym naszym Koleżankom i Kolegom, którym z różnych powodów - ta zewnętrzna pomoc i wsparcie jest potrzebne. Żartobliwie można by powiedzieć o tej komisji, jako matce, która w sposób czuły i dyskretny organizuje i sprawuje opiekę. Należałoby tej komisji życzyć, by była dobrym duchem Stowarzyszenia, aby każdy asnykowiec, nie tylko nasz członek, który znalazł się w tarapatach, mógł liczyć na jej pomoc i życzliwość. Zwłaszcza ci, którzy nagle znaleźli się bez pracy, oraz ci, kończąc już pracę zawodową i przechodząc na rentę i emeryturę, szukali pomysłu na dalsze aktywne życie. A także pogubieni i pokręceni.

Komisja socjalna - jak troskliwa matka - winna pochylać się nad losem Każdego z nich. Nie potrzeba zajmować się gwiazdami naszej Szkoły, bo Ci takiej pomocy nie potrzebują, ale zwykłymi członkami naszej społeczności, o których losie, gdy znaleźli się w tarapatach mało kto myśli. Być może trzeba będzie współtworzyć Komisję zaplecza socjalnego, zdrowotnego i bytowego asnykowców, komisję zatrudnienia i Zespół Seniorów Stowarzyszenia. Tej Komisji nie mogą obchodzić przepisy, ustawy, dekrety, gdy chodzić będzie o poprawienie bytu czy to całego naszego środowiska, czy pojedynczego, konkretnego człowieka. Członkowie tej Komisji muszą jak czołg przejeżdżać się po urzędnikach, którzy będą pierzchali na ich widok i załatwiać sprawy, które nie mieszczą się w ich urzędniczej pragmatyce. Byle tylko dać im spokój. Tą Komisję polityka musi mało obchodzić, muszą zajmować się przede wszystkim ludźmi.

2. Drugim tematem, który poruszę to problem trudnej sytuacji lokalowej z jaką boryka się działające na terenie Kalisza n/ Stowarzyszenie, które jest organizacją o zasięgu światowym. Mówienie o trudnej sytuacji lokalowej Stowarzyszenia zakrawa na makabryczny, niesmaczny żart. Stowarzyszenie jest organizacją bezdomną.

Wnoszę abyśmy na progu XXI wieku podjęli jako Stowarzyszenie decyzję budowy Domu Asnykowca - Asnykowskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego (AOSK-u). Jestem przekonany, że zagadnienie to zainteresuje szerszy ogół obywateli miasta i nie tylko. Właściwe nie mamy w tej chwili, żadnych warunków dla dalszego rozwoju naszej organizacji, a to co zostało osiągnięte dzięki ofiarności grupy działaczy i przy aktywnym poparciu wszystkich zrzeszonych - w wypadku trwania obecnej sytuacji - może zostać zaprzepaszczone.

Z tego muszą sobie zdać sprawę władze samorządowe, za którym ciąży odpowiedzialność za dalszy rozwój życia społeczno-gospodarczego naszego regionu. Radość z niewątpliwych osiągnięć uzyskanych wielkim wysiłkiem może zacząć w naszym środowisku przeradzać się w niezadowolenie, które nie jest momentem budującym.

Wkraczamy nieuchronnie w ten etap działalności, w którym zrzeszeni zaczną żądać od organizacji tego, co powinna im ona dać, a więc przede wszystkim stworzyć warunki lokalowe do systematycznej pracy dla dobra organizacji i jej członków i sympatyków. Chyba dla wszystkich jest zrozumiałe, że aby prowadzić tak szeroką i wszechstronną działalność- organizacja nasza musi mieć do tych celów odpowiednie pomieszczenia.

Zdaję sobie sprawę z tego, że w chwili obecnej władze miejskie- z braku możliwości nie mogą zapewnić nam bazy lokalowej. W tej sytuacji musimy podjąć jedyną logiczną i słuszną decyzję - budowy Światowego Domu Asnykowca w Kaliszu.

Musi to być Dom w całym tego słowa znaczeniu- prawdziwy dom pracy twórczej, który stanie się ozdobą i chlubą miasta znanego nie tylko ze swojej przeszło 1800 - letniej historii, ale również z tego, że jest ważnym, drugim po Poznaniu w województwie Wielkopolskim Ośrodkiem miejskim i przemysłowym.

Aby ten wymarzony dom mógł spełniać powierzone mu zadania powinien w moim przekonaniu odpowiadać, następującym warunkom:

Usytuowanie budynku musi być szczególnie korzystne - w śródmieściu a jednocześnie z dala od miejskiego zgiełku. Ewentualna lokalizacja powinna pozwalać na piękne rozwiązanie bryły budynku, a rozległość placu umożliwia zaprojektowanie go jako budowli wolnostojącej z właściwie rozwiązanymi dojazdami, parkingami itp. Wyrażam przekonanie, że Miejski Wydział Budownictwa włączy się w poszukiwanie takiej lokalizacji i udzieli Stowarzyszeniu stosownej pomocy,

Drugim podstawowym warunkiem jaki musi być uwzględniony w fazie projektowania Światowego Domu Asnykowców jest właściwa jego wielkość i prawidłowo rozwiązany układ funkcjonalny.

W tym domu należy przewidzieć następujące pomieszczenia:


Biuro i sekretariat Stowarzyszenia,
Bibliotekę i czytelnię,
Sale konferencyjne - dużą i małą z dostosowaniem do projekcji filmowej,
Sale wykładowe,
Pomieszczenia klubowe,
Coctail-bar,
Zaplecze kuchenno-magazynowe,
Niewielką część hotelową na 10 – 15 miejsc,
1-2 pracownie,
gabinety lekarskie,
garaż na 2-3 stanowiska,
mieszkania dla dozorcy z odrębnym wejściem,
kotłownię.

W sposób świadomy nie poruszam kwestii finansowania budowy. Nie miejsce i pora aby ten niezmiernie skomplikowany problem tu i teraz rozwiązać. Ważne, aby rzucany przeze mnie pomysł zyskał Koleżeństwa aprobatę. Najważniejsze jest to aby pozostał zrobiony początek. Czego szczerze sobie życzymy.

3. Przechodząc do wyborów i planów pracy Stowarzyszenia w nowej Kadencji, pierwszej w nowym tysiącleciu po Narodzeniu Chrystusa pragnę gorąco życzyć braci asnykowskiej - słowami mistrza polskiego i światowego kina Andrzeja Wajdy -aby jedynym ogniem, którego doświadcza człowiek, był ogień wielkich uczuć, miłości, wdzięczności i solidarności. Niech go nie zabraknie w naszym Stowarzyszeniu. Mówmy i myślmy po polsku.

Jesteśmy w roku Wielkiego Jubileuszu Chrześcijaństwa 2000 roku. Pamiętajmy o wartościach transcendentnych, o wpisanym w serce człowieka powszechnym prawie moralnym, ważnym w każdym miejscu. Prawa dzisiaj, tak jak zawsze, stanowią jedyną prawdziwą podstawę dla życia jednostek, społeczeństw i narodów, dziś jak zawsze są jedyną przyszłością rodziny ludzkiej. Ratują one człowieka od niszczycielskiej siły egoizmu, nienawiści, które go zniewalają.

Bądźmy wierni nam samym, naszej prawdziwej naturze i naszym dążeniom.

4. Szanowne Koleżanki i Koledzy, Drodzy Goście!

Przed 60 laty w dniach od 3 kwietnia do 13 maja 1990 r. tj. w ciągu blisko 6 tygodni trwała rzeź urządzona przez władze czerwonej Rosji Polskim jeńcom wojennym Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa. Łącznie zamordowano 14587 osób. 9 czerwca 1940 r. zastępca szefa NKWD Wasilij Czernyszew zameldował, iż obozy są gotowe na przyjęcie nowych jeńców.

Pragnę zaproponować prowadzącemu Zebranie Koledze Leszkowi Bladowskiemu abyśmy chwilą ciszy przez powstanie uczcili pamięć poległych w trybie „zwykłego ludobójstwa" obrońców II Rzeczypospolitej. Z tej ponurej lekcji prawdy historycznej wynika dla nas współczesnych, jak nigdy dotąd przeświadczenie, że tych ofiar, którzy oddali swe życie w Golgocie Wschodu, którzy zginęli, byśmy obecnie nie żyli w Bolszewickiej Republice Polskiej - zapomnieć nigdy nie możemy, bo koło historii zmiażdży w przyszłości nasze wnuki.

Wybaczyć naszym oprawcom, katom naszych ojców, katom naszej Ojczyzny możemy. Ale wybaczyć nie oznacza zapomnieć...... 

A co dalej?

Bez względu na to, co będziemy dalej robili, nigdy marzeniom nie należy stawiać granic, ani na polu technicznym, ani politycznym, ani społecznym, byle one wypływały z głębokiego ukochania pracy i miłości  do środowiska przyjaciół w którym dane nam jest egzystować tu i teraz. 

   Cienka żółta linia