Herb Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Asnyka w Kaliszu. Pieśń "Asnykowców"

Z niepewnością przekraczasz próg
Naszej budy w legendy spowitej
Trwa w tych murach przyjazny duch,
Który prawdy pozwoli wykrzyczeć
To jest siłą Asnyka, że każdy
Osobowość swoją wzbogaca
Tutaj wszyscy dowiedzą się prawdy,
Że uczciwość nam zawsze popłaca.

Refren:
Bo my, ASNYKOWCY w budzie nauczani
I choć życie z nami grało,
To porażki my będziemy mieli za nic.
Młodość jak bumerang wraca pośród wspomnień,
Szkolnych przygód, fajnych czasów i przyjaciół,
Których nie da się zapomnieć.

Autor słów i muzyki Marek Sierakowski intonuje hymn "Asnykowców" podczas czwartkowego spotkania w Klubie "Pod Muzami".

Gdy kolejnych roczników klan
Do Asnyka po nauki spieszy
Pedagogów najnowszy plan
Znów założył, że musi być lepiej.
Choć z tych nauk tak dużo wynika,
Spróbuj szukać prawd życia w tej wiedzy
W odpowiedziach pytania spotykasz
I niewiele wskazówek, jak przeżyć.
Ref.:  Bo my, ASNYKOWCY...
W szkolnych ławkach niejeden żart
Wpędził w troski belfradę jak trzeba
Ledwo tróję dostałeś, masz fart
I z radości skakałbyś do nieba.
Za przyjaciół młodzieńczą twarz
Uśmiechniętą oddałbyś życie,
W masie wspomnień to wszystko masz,
Skarbnik życia dał na to pokrycie.
Ref.:  Bo my, ASNYKOWCY...
Tamtej wiedzy odkłamać mit
Z naszych czasów, tych szkolnych, smarkatych,
Kiedy w cenie był dowcip i spryt
I przyjaźnie dusz wolnych, rogatych.
Te wspomnienia jak dobry sen
Na niewiele się zdadzą. Nie starczą
Aby unieść cię w przeszłość, hen
W szkolne lata, byś wrócił z tarczą!
Ref.:  Bo my, ASNYKOWCY...
Słowa i muzyka: Marek Sierakowski
Aranżacja: Janusz Wodiczko
Kierownictwo art.: Zbigniew Kościelak

 

Pisze, komponuje, śpiewa, leczy czyli Marek Sierakowski - wnukom

      Każdy człowiek w swoim życiu, poza załatwieniem spraw osobistych, pragnął lub pragnie zrobić coś dla innych. Zaspokoić, chociaż częściowo ich oczekiwania i nadzieje, spełnić choć kawałek ich najskrytszych życzeń. W każdym z nas drzemie dusza, może społecznika, może altruisty, który za cenę nieprzespanych nocy targnie się na działanie, które wzbudzi uznanie innych.
      Kiedy spoglądam na swoje życie, pełne szalonych dni, a może tylko godzin, widzę chęć, własną chęć dokonania czegoś ponad szarą rzeczywistość, ponad zwykłym wynikającym z mojego zawodu obowiązkiem. Jestem lekarzem. To cudowne uczucie, mieć świadomość niesienia pomocy, radości, zdrowia. Pytam więc samego siebie: dlaczego piszę i komponuję? Chyba właśnie dlatego, że układając litery, nuty, słowa i melodie pragnę dokonać czegoś więcej niż to wynika z mojego powołania. Nie uciekam przed samym sobą. Nie uciekam poza granice tego powołania. Kroczę po zakamarkach własnych odczuć, własnych doznań.
      Gdy podejmowałem decyzję o powrocie do Kalisza, mojego rodzinnego miasta, miasta mojego dzieciństwa i młodości, byłem nieufny. Byłem niepewny dni mających nadejść. Jednak wróciłem. Wróciłem na stare śmieci, z wiarą na spełnienie oczekiwań, na spełnienie samego siebie. Niepewnie, bez przekonania, skierowałem swoje pierwsze kroki do asnykowskiej braci. Spotkałem się z chłodnym przyjęciem. Nie było zachwytów, aplauzu i braw. Ale spotkałem tam ludzi. zwykłych, szarych, ostrożnych w swoich rozmowach ze mną. W całej swojej niepewności a może nieświadomości ludzie ci podali mi dłoń. Wraz z upływającym czasem stali się serdeczni i bliscy.
      To dzięki nim moja niewiara, moje wahania i wątpliwości prysnęły jak mydlana bańka. W spadających resztkach tej pękniętej bańki dostrzegłem barwy tęczy. Tęczy, która poprowadziła mnie w następne dni mojej kaliskiej bytności, która pozwoliła uwierzyć w sens powrotu. Kolejne spotkania, dyskusje i zwykłe rozmowy pozwoliły mi odnaleźć siebie, takiego jakim byłem i nadal chciałem pozostać.
      Odnalazłem cząstkę własnego ja, prowadząc a następnie organizując karnawałowe bale asnykowskie. Moja niespokojna dusza pełna nowych pomysłów i rozwiązań poparła ideę utworzenia Stowarzyszenia Asnykowców. A kiedy ONO powstało, zaświtała we mnie myśl przystrojenia tego nowego tworu czymś własnym, osobistym. Czymś co byłoby moim, z serca wypływającym, podarunkiem dla naszego stowarzyszenia. Z tych myśli zrodziła się “Pieśń Asnykowców”. I nie jest dla mnie istotne, jak to moje dziecko przywoływane jest na kolejnych spotkaniach. Spontaniczność i zaangażowanie, z jaką koleżanki i koledzy śpiewają słowa tej pieśni są wspaniałe. Dla mnie jest to największą nagrodą i wyróżnieniem.
      W tym samym czasie, kiedy powstał hymn czy pieśń asnykowców, rodziło się kaliskie radio, Radio Centrum. Podczas jednego z naszych koleżeńskich spotkań powstał pomysł zrealizowania radiowej audycji o nas asnykowcach, pomysł informowania kaliszan o tym co robimy. I chociaż nie samymi asnykowcami Kalisz stoi, pomysł przyjęto. Byłem jednym z pierwszych, którzy kupili tą myśl. Nie mając żadnego doświadczenia, razem z Heleną Mnich, postanowiliśmy porwać się na coś takiego. Zabraliśmy się do pracy nie wiedząc, jak ugryźć ten kąsek, z czym to, to znaczy audycję radiową się je.
      Początki były szalone. Wiedzieliśmy, co prawda, jak wygląda mikrofon, w mniejszym stopniu nasza wiedza dotyczyła studia radiowego, ale żadne z nas nie wiedziało jak się w nim zachować. Ilość informacji, jakie mieliśmy do przekazania była ogromna. Ale, gdy zamknięto za nami dźwiękochłonne drzwi studia i rozbłysło czerwienią światło oznajmiające, że jesteśmy na antenie, oboje byliśmy ugotowani. Jak wypadła nasza pierwsza audycja? Ocena należy do słuchaczy. Helena i ja pamiętamy, że po wyjściu na korytarz postanowiliśmy zrealizować następną, znacznie lepszą.
      Dziś, po kilku miesiącach współtworzenia radiowych audycji asnykowskich, patrzymy na naszą pracę, jak na coś co po prostu musi być. Czego nie tylko asnykowcy, oczekują od nas i od stowarzyszenia.
      Jesteśmy przekonani, że jest wielu ludzi, którzy oczekują i słuchają tych programów. A jeżeli, w gronie osób nie słuchających Radia Centrum i naszych audycji “W Asnykowskim Kręgu”, znajdzie się w najbliższych miesiącach chociaż jeden, a może dwóch ludzi, do którego dotrą nasze głosy, będziemy zadowoleni. A jeżeli włączą oni radioodbiorniki, aby wysłuchać nas ponownie, będziemy szczęśliwi. Usatysfakcjonuje nas świadomość, że jesteśmy chcianym i oczekiwanym, radiowym dzieckiem.
      Będziemy pukać w naszych audycjach do waszych asnykowskich serc, do waszych myśli i wspomnień. Będziemy z Wami.

Marek Sierakowski