Korespondencja od Zdzisława Samulaka | |||
E-mail from Samulak Zdzisław 18 października 2000 To: zjurkiewicz@adamson-associates.com; ejs-consulting@home.com; kplocinski@mikrosat.com.pl; kazimier@poczta.onet.pl; kozlowicz@zap.com.pl; K-M-Samulak@compuserve.com; Kay.Samulak@pfizer.com Drogi Henryku i Jurku, Przedwczoraj wróciłem do USA po krótkiej wizycie w kraju. Wyjechałem szybko na pogrzeb mojego Ojca. Na początku czerwca br. mieliśmy zjazd rodzinny, aby świętować Jego 90-te urodziny a teraz spotkaliśmy się znowu, aby Ojca pożegnać. Msza żałobna odbyła się w kościele Św. Józefa a pogrzeb na cmentarzu Tynieckim w Kaliszu. Tato—jako wierny Kaliszanin chciał być tam pochowany w grobowcu rodzinnym, mimo że spędził wiele ostatnich lat życia z dala od Kalisza. Zamknęła się wiec jedna z kart mojego życia rodzinnego i tak prawdę mówiąc, nie ma już człowiek do kogo zapukać z najbliższej rodziny. Mam co prawda wiele kuzynek i kuzynów, ale to już nie to kiedy nie ma się już żyjących rodziców. Poniżej chciałem się podzielić innymi wrażeniami z pobytu w Polsce, aby znowu zachęcić Ciebie Henryku i Jurku do odwiedzin. Kalisz i Ostrów Wlkp. zastałem w przepięknej jesiennej pogodzie. Było bardzo ciepło i słonecznie i moje wiosenne kurtki, które zabrałem ze sobą na nic się nie przydały. Przeszedłem pieszo centrum Kalisza włączywszy rynek koło ratusza i okolice. Byłem na ul. Babinej, Kanonickiej i Śródmiejskiej. Wpadłem jak zwykle do kościoła Św. Mikołaja. Przejechałem wiele razy ulice Łódzką i Częstochowską. Odwiedziłem, chociaż na krótko Kol. Adama Borowiaka, aby dowiedzieć się, co nowego słychać w Stowarzyszeniu Asnykowców. Zasyła pozdrowienia i ukłony oraz ma nadzieję, że przyjedziemy na kolejny Zjazd w 2003 roku. Mam też osiągnięcia turystyczno–kulinarne warte odnotowania. Byłem w zajeździe Czarnuszka pod Opatówkiem gdzie miałem przepyszną golonkę po bawarsku z kapustą i chrzanem. Po nie najlepszym doświadczeniu z pieczonym szczupakiem podczas mojej czerwcowej wizyty w tym miejscu zdecydowałem się na coś konkretniejszego. Na następny dzień wpadłem na szybki obiad do restauracji na Szałe położonej nad małym zalewem wodnym koło Kalisza. Wybrałem rybę (solę). Była dobra, ale przypominała trochę szpitalne danie, bo nie była wcale przyprawiona. Restauracja od siebie stawia na stole różne gatunki chleba, wędlin a także domowej roboty smalec jako wstępną przystawkę. Z córka Katarzyna i znajomymi byłem w Pałacyku Myśliwskim w Antoninie. Lubię od lat to urocze miejsce o niecodziennej architekturze. Niestety spóźniłem się, bo coroczne koncerty Szopenowskie odbywają się tam we wrześniu. Namawiam także, aby odwiedzić mały, wiejski kościół w Kotłowie koło Ostrowa Wlkp. Byłem tam na niedzielnej Mszy Św. Kościół z początku 14-wieku, położony na górce i dobrze utrzymany. Proboszcz, podobno były kapelan wojskowy, energiczny a parafianie rozśpiewani i rozmodleni w czasie nabożeństwa. Wpadłem także na sześć godzin do Poznania. Studiowałem tam przed laty i lubię to miasto. Obszedłem Stare Miasto oraz sąsiednie ulice. Stary Rynek przecudny, wiele domów oraz ulic jest remontowanych. Zachęcam do odwiedzin restauracji Kresowa znajdującej się na Starym Rynku. Zupa z borowików oraz pierogi z mięsem podlewane Żywieckim piwem były warte wartości rachunku. Na deser dla odmiany wpadliśmy do kawiarni Hotelu Rzymskiego położonego niedaleko Rynku. W sobotę, 14 października, dzień przed odlotem do USA udało mi się namówić znajomych, aby wpaść jeszcze do Rydzyny niedaleko Leszna. Jest tam jeden z największych pałaców w Polsce. Pałac należał do Leszczyńskich a potem bodajże do Sułkowskich. Ogromne ogrody a także Szkoła w sąsiedztwie pałacu. Przed wojna była tam Szkoła Średnia dla „dobrze urodzonych”, a w czasie okupacji rasowa szkoła dla Hitlerjungend. W dniach po wyzwoleniu, spalony doszczętnie przez wojska Sowieckie. SIMP województwa poznańskiego a potem Zarząd Główny SIMPU w W-wie byli mecenasami całej odbudowy pałacu w latach 1965 do 1985. Będąc jeszcze w Polsce jeździłem tam wielokrotnie wraz z cala rodziną, aby pracować w tzw. czynach społecznych. Zamek prezentuje się wspaniale. Prowadzi i udostępnia pomieszczenia dla firm krajowych i zagranicznych na różnego typy szkolenia. Posiada cześć hotelowa oraz restauracje. Ceny pokojów od 250 zł (jedynka) do 550 zł (tzw. rodzinny). Organizują co roku Bale Sylwestrowe dla 60 par. Zawsze maja pełna frekwencje. W tym roku wstęp kosztuje 2000 zł od pary (około 450 dolarów USA). Opłata oczywiście nie obejmuje hotelu. Jest jeszcze podobno kilka wolnych miejsc, ale należy się śpieszyć dla osób zainteresowanych. Kuchnia bardzo smaczna w restauracji. Miałem talerz flaczków i kotlet schabowy. Jak widzicie pozwoliłem sobie zamówić dania, których nie jadłem w USA przez wiele lat. Gdyby to widział mój rodzinny lekarz dr Ticzon, dostałby chyba ataku serca. Kończąc, namawiam Ciebie Henryku i Jurku do odwiedzin starego kraju. Na pewno ucieszą się Asnykowcy, rodzina oraz znajomi. Jeszcze, kiedy jest zdrowie i ochota należy myśleć o podróżach. Pozdrawiam Was gorąco jak również wszystkich mających szanse czytać to moje, pisane w pośpiechu sprawozdanie z pobytu w Polsce. Spotkanie "na szczycie". Od lewej: Zdzisław Samulak z USA, Henryk Jedwab i Jerzy Jurkiewicz z Kanady.
Z poszanowaniem
-----
Original Message
Szanowne
Koleżanki i Koledzy, Absolwenci Gimnazjum i Liceum Z okazji Walnego Zebrania Sprawozdawczego Stowarzyszenia, życzę owocnych obrad, pozytywnych wniosków i uchwał mających na celu rozwój naszego Związku, oraz ich wpływu na życie środowiska kaliskiego. Jestem przekonany, że doświadczony i energiczny Prezes i Zarząd Stowarzyszenia, przy pomocy i duchowym wsparciu nas wszystkich, pozwoli na zrealizowanie przyszłych planów naszej organizacji. Z koleżeńskim uściskiem
PS. Dziękuje bardzo za zaproszenie na Walne Zebranie. Niestety, trochę za daleko do Kalisza z Watertown, leżącego na północy stanu New York w USA. Może wiec tylko w przyszłości będę miał więcej czasu i szansę na uczestnictwo w nieplanowanych przeze mnie przedsięwzięciach. Najserdeczniejsze pozdrowienia dla Kolegów z mojego rocznika oraz wszystkich Przyjaciół i Znajomych z Kalisza. Zdzislaw
Samulak
-----
Original Message ----- Spotkania florydzkie
Pierwszy raz spędzamy okres zimowy, od grudnia do początku kwietnia 2003 r. w Hallandale Beach, położonym na wschodnim wybrzeżu Florydy. Miasto sąsiaduje z Oceanem Atlantyckim i leży około 25km, na północ od Miami. W latach ubiegłych spędzaliśmy tutaj, krótkie dwutygodniowe wakacje, głównie latem, albo w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Bardzo ostry atak zimy na początku grudnia spowodował, że 2650 km odległość od granicy kanadyjskiej do Hallandale Beach ''pokonaliśmy'' samochodem w cztery dni. Śnieg, lód i ślizgawica na autostradzie I-81, oraz wypadki, unieruchomiły tysiące samochodów na drodze przez wiele godzin. W pierwszym dniu udało nam się przejechać tylko 350 km, stojąc i jadąc przez osiem godzin (połowa stanu New York). W drugim dniu pokonaliśmy resztę stanu New York, oraz stany Pensylwania, West Virginia i Virginia. W trzecim dniu stany Północna i Południowa Karolina, oraz Georgia, a ostatni dzień prawie cała Floryda. Halllandale Beach zastaliśmy w pięknych dekoracjach Świątecznych. Okres Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku jest do tego wspaniałą okazja. Różne gatunki palm, krzewów południowych, ulice i domy udekorowane tysiącami różnokolorowych świateł. Ojcowie miasta zadbali o dekoracje głównych alei spacerowych nad wybrzeżem oceanu i w mieście, mostów i ulic. Święta bowiem, maja tutaj swój charakter tradycyjno-handlowy i nikt nie liczy się z kosztami, jeżeli tylko to się podoba tysiącom turystów i mieszkańcom miasta. Parę dni przed końcem roku pojechaliśmy do Key West położonego na końcu Półwyspu Florydzkiego, aby tam spędzić Sylwestra i Nowy Rok. Miasto ''pękało w szwach'', przepełnione dziesiątkami tysięcy rozbawionych turystów. Było bardzo ciepło. Temperatura każdego dnia dochodziła do 30 stopni Celsjusza. Mieszkaliśmy na Duval Street, głównej ulicy miasta w domu położonym miedzy kościołem ewangelickim St. Paul's Church z jednej strony, a restauracja Hard Rock (Twarda Skala) z drugiej strony. Restauracja ta należy do największych i najgłośniejszych w mieście. Ulica i ulokowany tam dla turystów najróżniejszy business ''żyją 24 godziny''. Sklepy i sklepiki otwarte od 9 rano do 23 w nocy. Ulica atmosfera przypomina XXI wieczny, kolorowy i rozbawiony jarmark. Wiele barów, kafejek, restauracji, oraz dźwięk głośnej muzyki rockowej przyciągają non stop głodnych i spragnionych turystów. Siedząc na balkonie pierwszego piętra, oglądaliśmy najróżniejsze festiwalowe pochody, w którym uczestniczyli dzieci, młodzież i starsi. Przez pięć kolejnych nocy zasypiałem dopiero nad ranem, kiedy zgiełk, szum i wrzawa uciszały, dając także szanse ekipom oczyszczenia miasta do przygotowania ulicy do następnego dnia. Ucieczka i ukojeniem były dla mnie tylko codzienne koncerty fortepianowe odbywające się w St. Paul's Church. W ciszy i chłodnej atmosferze przepięknego kościoła, za jedyne jak to się mówi ''Bóg zapłać'', można było słuchać muzyki Chopina, Liszta i innych kompozytorów, oddając się rozmyślaniom i modlitwie. Po powrocie do Hallandale Beach, wybraliśmy się 7 stycznia na koncert symfoniczny do Ft. Lauderdale, gdzie w Broward Center koncertowała Orkiestra Filharmonii Florydzkiej. Orkiestra dyrygował Bruce Hangen, a koncertującym pianista był John Novacek. W programie Liszt, Rachmaninow i Tchajkowski. Zaskoczeniem i miłą niespodzianką było, że pierwszym skrzypkiem w orkiestrze był Bogdan Chruszcz, urodzony w Polsce, potem studiował w Caracas w Wenezueli, a następnie ukończył studia na Uniwersytecie w Miami. Był pierwszym skrzypkiem w wielu orkiestrach na Florydzie. Grał z Igorem Strawińskim, w orkiestrach z Luciano Pavarottim, Frankiem Sinatrą, Julio Iglesiasem i wielu innych. Mimo, że bilety nie były tanie ($60 od osoby), koncert pozostawił niesamowite wrażenie, tym bardziej, że mieszkając daleko na północy USA, nie zawsze mamy okazję pójść tam na koncert symfoniczny. W niedzielę 26 stycznia zostaliśmy zaproszeni na koncert pianistyczny do Barry University, położonego w North Miami. Występowało pięciu młodych pianistów, wykładowców na uczelniach muzycznych Miami. Byliśmy absolutnie zadowoleni z programu jak i wykonawstwa. W programie były preludia Siergieja Rachmaninowa, kubańskie tańce, etiudy i nokturny Fryderyka Chopina a także Błękitna Rapsodia George Gershwina. Oczywiście spotkała nas także niespodzianka, bo wśród wykonawców była para młodych i zdolnych pianistów polskich. Ona, Hania Cyba urodzona na Śląsku, gdzie w Katowicach ukończyła Gimnazjum Muzyczne a potem uzyskała dyplom mgr muzyki kończąc Akademię Muzyczną im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Następnie studiowała na Uniwersytecie w Miami, gdzie uzyskała doktorat z muzyki. On, Adam Aleksander urodzony w polskiej rodzinie w Toronto, w Kanadzie. Płynnie mówi doskonałą polszczyzną. Studia muzyczne magisterskie i doktorskie kończył na tych samych uczelniach, co Hania Cyba. Są szczęśliwym małżeństwem. Niezwykle utalentowani ludzie, pracują na uczelniach muzycznych Miami. Ich brawurowe wykonania, były długo oklaskiwane przez młodzież studencką i wielu zaproszonych na ten koncert. Kończąc tą pierwszą korespondencję ze spotkań i obserwacji florydzkich, serdecznie pozdrawiam wszystkich mających szanse czytać ten artykuł. Z poważaniem
From: Zdzislaw Samulak <rzsamulak@yahoo.com Date: November 26, 2014 at 6:14:20 PM EST
Subject: List z Naples, Fl
Szanowni przyjaciele Grzegorz Kuświk i Janusz
Kowalski, Dziękuje kol. Grzegorzowi za list z 20 listopada br.
(2014) i gratuluje decyzji uczestnictwa w pogrzebie córki Marszalka,
pani Jadwigi Jaraczewskiej Piłsudskiej w Warszawie. Był to bowiem hołd
złożony nie tylko zmarłej, ale także pamięci wielkiego dowódcy,
marszałka Józefa Piłsudskiego. Zgodnie z życzeniem poniżej podaje moje dane osobiste
i rodzinne i zawodowe;
Wykształcenie i praca
zawodowa :
Jutro obchodzimy Święto Dziękczynienia (Thanksgiving Day), ustanowione przez pierwszych przybyszy i pielgrzymów na lądzie Ameryki. Jest to święto bardzo rodzinne i niekwestionowane przez nikogo, bez względu na religie czy kolor skory. Tradycyjna potrawa na stole to w większości pieczony indyk, przyrządzany na wiele sposobów. W dniu tym przy suto zastawionych stołach, w gronie bliskich i znajomych ludzie dziękują Bogu za dary życia i proszą o pomyślność na przyszłość. Wspominają także wielu, którzy są z dała i rozrzuceni po świecie. Na pewno wiec będę myślami o rodzinie i gronie najlepszych przyjaciół, których zostawiłem nad Prosna i Swędrnią, oraz w całej Polsce.
Kończąc, z serdecznymi pozdrowieniami dla wszystkich pozostaje,
Zdzisław Samulak |